POLSKI ZWIĄZEK RUGBY

JEDNOŚĆ • PASJA • SOLIDARNOŚĆ DYSCYPLINA • SZACUNEK

Menu

1985: Czyściec25.12.2017


Jacek K. Mleczko, Sportowiec 16.04.1985
Zdjęcia Eugeniusz Warmiński
 
Po meczu odbył się obiad. A gdy reprezentacja gra w Sochaczewie, to pieczyste musi być w Żelazowej Woli. Podano końską kiełbasę na gorąco, wykazując tym samym zdolności dyplomatyczne. Wiadomo przecież, że do wyznawców proroka należy podchodzić ostrożnie i nie wieprzowo. Dlatego rugbiści z Maroka nie byli zbytnio załamani porażka 6 do 28 i przystało na drużyny walczące w grupie „B” Pucharu FIRA rozstano się w zgodzie. Jednakże wśród zwycięzców nie było widać oznak euforii, a oblicze trenera Ryszarda Wiejskiego nie wyrażało nic poza ulgą ze zdobytych punktów...
 
Wiejski jest człowiekiem którego należy szanować. Jest „długodystansowcem” i ma mocne nerwy. Od lat dziewięciu prowadzi nieprzerwanie reprezentację Polski w rugby i przez ten czas przeżył już wszystko. Heroiczne boje z tuzami, zwycięstwa i kompromitujące porażki. Zmiany zarządów macierzystego związku oraz walki frakcyjne wewnątrz niego. Nie wzruszają go nawet regulaminowe połamańce, jakie, sezon w sezon, wymyśla rugbistom ich międzynarodowa federacja, czyli FIRA. Jeśli bowiem jeden z Francuzów, którzy opanowali to gremium, wypuści nagle gazy, to zaraz jest decyzja. A to, że z grupy „A” spadają dwa zespoły - tak ongiś spłynął team Wiejskiego - albo jeden. Awansuje czołowy duet grupy „B”, albo nie. I tak dalej wokół owalnej piłeczki...
 
Na dziś Polska gra w rugbicznym czyśćcu razem z Czechosłowakami, Portugalczykami i Marokiem. Zwycięży, zajmie miejsce Hiszpanii i Tunezji, aby walczyć potem z Francuzami, Rumunami, Włochami i rugbistami radzieckimi. A że jest to towarzystwo raczej nie do pokonania, ludzi Wiejskiego czeka w perspektywie jednoroczny awans, chyba że FIRA... znowu łaskawie powiększy grupę „A”. Skomplikowany to system, ale dość ciekawy i o niespodzianki jakże łatwo.
 
Trener, który połowę czterdziestotrzyletniego życia spędził na boisku, a nie obok niego, ma swoje zasady. Są one tak proste, że... musi je przypominać na każdym kroku. Żeby wygrać trzeba dużo sparingów, najlepiej z solidnym przeciwnikiem. W tym roku, do czasu spotkania z Marokiem, reprezentacja musiała się zmierzyć się z RFN i kombinowanym zespołem kilku klubów francuskich. Do spotkań nie doszło. Telegram ratunkowy do sąsiadów zza Odry spotkał się z ciepłym przyjęciem i wyznaczeniem... czerwcowego terminu. No i klasa rywala jakby niższa. Kadra, która jesienią sparowała jeszcze we Francji i Włoszech, zebrała się w lany poniedziałek w nastroju nieco świątecznym. I nie była najlepszą, na jaką teoretycznie stać polskie rugby.
 
Wiadomo od lat, że czołowe asy rodzimego „jaja” marzą w wieku dojrzałym o grze nad Sekwaną i Loarą. Wyjeżdżają na prywatne paszporty. Związek udaje, iż o tym nie wie, bo w przepisach FIRA nie ma paragrafu o wymaganej zgodzie macierzystej federacji na zagraniczne występy zawodników. I nie ma też słowa o sankcjach. Wiejski z chęcią przygarnąłby na mecze pucharowe choćby Henryka Krawczuka, który w molochowatej lidze francuskiej łapie się nawet do piętnastki niedzieli, a jako filar młyna już ponoć sześć razy położył punkty. Są jeszcze inni zawodnicy, mniejsza o nazwiska, co jeszcze niedawno wyli podstawowymi graczami reprezentacji i stypendystami, a teraz nie ma żadnej siły, aby cztery razy w roku ściągnąć ich na ważny mecz. Dlatego w Sochaczewie wybiegł na boisko skład „eksperymentalny”, przemeblowany, w części debiutancki. Zaś najwięksi znawcy dyscypliny zawzięcie dyskutowali nad tym, kto zacz ten charakterystyczny gracz z „14” na plecach, dopóki komisyjnie nie ustalono, iż jest to obywatel Antoni Kowalczuk z klubu Lechia Gdańsk...
 
Trener miał też do dyspozycji kilku przejściowych inwalidów, bo w lidze gra się czasami ostro i ciągle od nowa z nowymi ludźmi opracowuje „słuszną taktykę zespołu”, która ma przynosić punkty. 
 
Gdy na boisku Orkana Sochaczew rumuński sędzia Ion Vasilica zagwizdał na „dzień dobry” zakładano łatwe zwycięstwo. Psychologicznie było do przodu, bo przecież dwa lata temu w Casablance Polacy pokonali gospodarzy. Nogi krepował tylko strach przed wygłupem równym jesiennej porażce 3:4 z Czechosłowacją, której przyczyn do dzisiaj praktycznie nie sposób dociec...
 
Cztery tysiące ludzi jęknęło, gdy prowadzenie objęli ludzie trenera Ahmeda Sooulima. Cztery tysiące podniecało się kila razy, gdy Polacy zaliczali kolejne punkty. W filmowy sposób przyłożyli panowie Matczak i Jadach, skutecznie grał Witold Pieniek, niespodziewanie dobrze poczynał sobie weteran Krzysztof Krac. I to wszystko.
 
Zespół wypadł jednak słabo. Wiejski widział co najmniej czterdzieści punktów przewagi, ale młyn grał za daleko, przedmeczowe ustalenia realizowane były cieniutko o tak dalej. Daleki bliski wyjazd do Lizbony już niedługo zacznie się śnić trenerowi, choć kilka ważnych spraw zależy od postawy Czechosłowaków, którzy już okazali się na tyle odważni, aby do Portugalii i Maroka pojechać autokarem...
 
Gdyby reprezentacji udało się awansować to zmory nie znikną. Bo z drużyną z Sochaczewa Ryszard Wiejski nie ma czego szukać w pięciomiejscowej grupie „A”, zaś leżakowanie w czyśćcu grupy „B” powoli zarzyna polskie rugby...
 
Dlatego nie zazdroszczę Wiejskiemu oraz jeszcze kilku ludziom zaopatrzonym w ten sport.
 
Jacek K. Mleczko

Życzenia Świąteczne od klubów Rekordziści zdobytych punktów
Tabela Ekstraligi
01Budo 20111877
02Ogniwo Sopot1875
03Orkan Sochaczew1865
04Edach Budowlani1865
05Lechia Gdańsk1742
06Juvenia Kraków1838
07Arka Gdynia 1725
08Awenta Pogoń1819
09Posnania Poznań1819
10Up Fitness Skra18-72

Wyniki