Trzeba siły i odpowiedniej budowy25.07.2022
TweetCharles de Gaulle, Henryk Sienkiewicz, Józef Piłsudski - w bezpośrednim tle historii polskiego rugby pojawiają się naprawdę nadzwyczajne nazwiska. Sto lat temu Polacy w rugby zagrali po raz pierwszy publicznie!
Rafał Tymiński - Przegląd Sportowy
Dla polskiego rugby lipiec jest miesiącem szczególnym, to właśnie w lipcu 1922 roku odbyły się w naszym kraju pierwsze mecze z udziałem publiczności w rugby. A dokładnie w rugby football, jak wówczas pisano. „Przegląd Sportowy” w wydaniu z 21 lipca 1922 roku nazwał „numerem poświęconym sportom wodnym”. Stąd na łamach znalazł się szereg zdjęć ilustrujących oddawanie się tego typu aktywnościom w Polsce na przestrzeni lat. Gazeta zamieściła jednak – już tak bliżej końca – całkiem entuzjastyczne sprawozdanie z inauguracyjnego meczu przed warszawską publicznością, który rozegrany został z okazji Narodowego Święta Francji. Wśród widzów tego wydarzenia był premier polskiego rządu Artur Śliwiński. A raczej p.o. obowiązki premiera, bo lata 20. to czas, gdy „gabinety” zmieniały się nader często i Śliwiński urzędował całe dziesięć dni. Odwołany został już 7 lipca, jednak jego następca powołany został „dopiero” 31 lipca, więc nikogo bardziej pasującego do tego, aby nazwać go premierem, właściwie nie było. Dopiero po zamachu majowym dokonanym w 1926 roku przez Józefa Piłsudskiego częstotliwość zmian na stanowisku premiera znacząco zmalała, ale samo wydarzenie… nie pozostało bez wpływu na interesującą nas dzisiaj historię polskiego rugby.
21 lipca 1922 roku „PS”, wymieniając ważne postaci obserwujące grę, oczywiście nie pominął także ówczesnego, a trzeciego chronologicznie szefa Francuskiej Misji Wojskowej Charlesa J. Duponta, Hectora André de Panafieu, który sto lat temu zgodnie z oficjalną nazwą był posłem pełnomocnym Francji w Warszawie, ale można go nazwać po prostu ambasadorem francuskim.
Data nie była przypadkowa, wybór gry zespołowej, której mecz stanowił element obchodzenia francuskiego święta na polskich ziemiach, może dziś trochę zaskakiwać. Jednak w 1922 roku nie było u nas… bardziej francuskiej gry niż rugby. Tę grę do polski przywieźli właśnie Francuzi.
„W dniu narodowego święta francuskiego (14 bm.) polsko-francuski Klub sport. Orzeł Biały (L’aigle blanc) urządził inauguracyjny mecz w football rugby. Sport ten, rozpowszechniony narówni z piłką nożną przedewszystkiem we Francji, Anglji i Ameryce, przyznać należy posiada mnóstwo zalet pierwszorzędnych, a pod względem zainteresowania budzonego wśród widzów bynajmniej nożnej nie ustępuje. Poza wszelkimi cechami, wymaganemi od dobrego footballisty, więc szybkiego biegu, błyskawicznej orjentacji, taktyki i kombinacji w grze (technikę piłki różną zupełnie w obu grach zostawiamy na stronie), rugby wymaga jeszcze siły fizycznej i odpowiedniej budowy zarówno rąk jak i ramion, bark i krzyża, które w grze tej pracują narówni z nogami. W naszych warunkach, przy gorącej propagandzie w rodzaju tej, jaką prowadzi zasłużony założyciel Orła Białego
p. Amblard, sport ten niewątpliwie zyskałby uznanie i popularność.
Gra prowadzona przez dwie drużyny Orła Białego «czarnych» i «białych», wykazała bez wątpienia szereg wad natury zarówno technicznej, jak taktycznej. Przedewszystkiem jednak szwankował u zawodników bieg i start do piłki, rzeczy w grze w rugby pierwszorzędnego znaczenia. Wad tych pozbyć się można jedynie przez celowe trenowanie lekkiej atletyki.
Mimo wskazanych wyżej niedomagań, gra prowadzona obustronnie z ambicją i temperamentem, chociaż przeważnie słabo rozumiana przez obserwującą ją publiczność, była na tyle interesującą, że wywoływała żywe zaciekawienie i naogół umiała widzów pochłonąć.
Wynik ostateczny 12:9 (3:3) dla «czarnych» zawdzięczają ostatni lepszemu wytrzymaniu tempa co pozwoliło im w ciągu ostatnich 20 minut zdobyć 9 punktów. Naogół siły przeciwników były równe, a grę prowadzono b. poprawnie i fair. Czas został przez sędziego skrócony do 70 minut z przerwą 10 minutową (przepisowy czas gry 2 x 40 min.)
Przed meczem odbył się dość nieudany pokaz boksu. Obie pary zawodników przedstawiały się b. średnio.
Zawodom, prócz specjalnej «koalicyjnej» publiczności, przypatrywali się z loży reprezentacyjnej, przybranej flagami Polski i Francji premjer p. Śliwiński, pełnomocnik rządu francuskiego poseł Panafieu, szef wojsk. misji franc. gen. Dupont, oraz szereg innych przedstawicieli świata dyplomatycznego”.
– Pierwszy mecz rugby, zorganizowany w wolnej Polsce, odbył się w roku 1920, jednak stoczyły go dwie drużyny, w których nie było żadnego Polaka. Grali sami Francuzi oraz dwóch Brytyjczyków. To spotkanie zorganizowała Francuska Misja Wojskowa oraz Luis Amblard prowadzący szkołę języków obcych w Warszawie. Ten człowiek również miał bardzo duże zasługi dla początków rugby w naszym kraju – opowiada Jacek Wierzbicki, który jest autorem pełnej ciekawostek książki „Stulecie polskiego rugby”.
– Amblard w roku 1921 założył Związek Sportowy Orzeł Biały, który za cel stawiał sobie prowadzenie szkolenia aż w trzynastu dyscyplinach sportu, ale dla rugby przewidział rolę wiodącą. Wśród chętnych do gry znów sporą część stanowili Francuzi, znów pojawiło się dwóch Brytyjczyków, ale w końcu większość stanowili już Polacy – wyjaśnia Wierzbicki.
To rzeczywiście była inauguracja dla stolicy, bo miejscem rozegrania naprawdę pierwszego spotkania, tego premierowego, był Lwów. – Co wiąże się z obchodami jubileuszu tamtejszej Pogoni. Klub właściwie przez cały miesiąc organizował różne wydarzenia sportowe związane z rocznicą swojego założenia i akurat pasowało mu sprowadzenie drużyny Orła Białego na taki pokazowy mecz – dodaje Wierzbicki.
Między innymi dzięki jego pracy możemy zagłębić się nieco mocniej w dzieje polskiego rugby. Cofnąć do czasów wcześniejszych niż lipiec 1922 roku, aby prześledzić, jaką drogą gra w ogóle do Polski dotarła. Rugby przywieźli nam Francuzi. Choć wywodzi się ona przecież z Wysp Brytyjskich, to jednak do naszego kraju trafiła nieco okrężną drogą. A wszystko za sprawą przedstawicieli Francuskiej Misji Wojskowej, która utworzona została w 1919 roku w celu wsparcia Wojska Polskiego po zakończeniu I wojny światowej i odegrała pozytywną rolę podczas wojny z bolszewikami. Miała też przełożenie na kształt polskiego sportu w początkach lat 20. ubiegłego stulecia. To w ramach tej misji w Polsce pojawił się młody – wówczas kapitan – Charles de Gaulle. Nikomu nie trzeba specjalnie przedstawiać jego późniejszych dokonań z czasów II wojny światowej, gdy był przywódcą wolnych Francuzów, a potem tych powojennych, gdy był premierem, a także prezydentem, przyczyniając się nawet do zmiany systemu rządów we Francji. Wszystko wskazuje jednak, że de Gaulle’a wśród publiczności nie było na meczu, bo swoją misję w Polsce zakończył w 1921 roku, a w styczniu 1922 został odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari za zasługi wniesione w pokonanie wojsk bolszewickich w 1920 roku.
Popularność rugby zaczęło zyskiwać szczególnie w jednostkach wojskowych. – Wielu wojskowych było zwolennikami tej gry. Po jakiejś części być może mieli na to wpływ francuscy instruktorzy z misji wojskowej, ale dość szybko przedstawiciele naszej armii również samodzielnie mogli dojść do wniosku, że ten rodzaj gry zespołowej pomaga w przygotowaniu atletycznym żołnierzy. Można znaleźć kilka publikacji z tamtych czasów opisujących rugby właśnie pod tym kątem – wyjaśnia Wierzbicki, który przyznaje, że… rugby w Polsce rozwijało się dość pomyślnie, z interesującymi nawet perspektywami aż do zamachu majowego w 1926 roku. A obrót spraw zmieniły konsekwencje tamtego wydarzenia, bo najszerzej rugby uprawiane było w jednostkach podległych rządowi, które w czasie przewrotu roku 1926 opowiedziały się po stronie legalnych władz i nie przeszły na stronę Józefa Piłsudskiego albo opowiedziały się po jego stronie dopiero w ostatniej chwili. Mimo że żołnierze zachowali wierność przysiędze, to jednak część dowództwa po zamachu została przesunięta w stan spoczynku, a część „rozproszona” po kraju.
– To oczywiście miało wpływ na mniejszy nacisk, jaki w poszczególnych jednostkach wcześniej kładziono na granie w rugby. Niemniej z zestawień aprowizacyjnych wojska wynika, że przez lata w wykazach funkcjonowały liczby dostarczonych piłek do rugby oraz dętek do piłek – mówi Wierzbicki.
Jako ciekawostkę należy potraktować fakt, że w jedynych przeprowadzonych w okresie przedwojennym mistrzostwach Polski w rugby najlepszymi okazali się gracze warszawskiej Oficerskiej Szkoła Sanitarnej, która kształciła wojskowych lekarzy… – Nie były to specjalnie rozbudowane mistrzostwa, bo zagrały tylko trzy ekipy – mówi Wierzbicki.
Drużyny rugby przy tej szkole, a także Oficerskiej Szkole Piechoty i Szkole Podchorążych Piechoty zaczęły działać dzięki inspiracji francuskiego trenera Maurice’a Baqueta, który na początku lat 20. przybył do Polski właśnie z ramienia Francuskiej Misji Wojskowej. Specjalizował się w lekkoatletyce, a we Francji znane są jego prace, w których przedstawia sport jako ścieżkę rozwoju osobistego. – Właściwie to o przyjazd trenera z Francji zabiegał Polski Związek Lekkoatletyczny, ale pośrednikiem pomiędzy Wyższą Szkołą Wojskową w Joinville a PZLA była Francuska Misja Wojskowa i to ona „wybrała” Baqueta. Specjalizował się w lekkoatletyce, trenował naszych przedstawicieli tej dyscypliny, pomagając w przygotowaniach do igrzysk w Paryżu, a rugby zalecał jako element dodatkowy – wyjaśnia Wierzbicki.
Drużyn w Polsce nie było jednak dużo. W latach 1921–1937 udokumentowano istnienie w Polsce 35 klubów rugby prowadzących szkolenie i uczestniczących w rozgrywkach głównie w kategorii seniorów. Szkolenie młodzieży prowadził tylko łódzki KP Zjednoczone i bydgoskie Gimnazjum Kopernika.
– W ogóle meczów w szerszym wymiarze niż w obrębie jednego miasta nie rozgrywano zbyt często. Najbardziej popularne były gry wewnętrzne, dotyczyło to jednostek wojskowych, ale także klubów. Na przykład Polonia Warszawa miała drużynę rugby, była jednym z założycieli Polskiego Związku Rugby w 1926 roku, jednak nie natknąłem się na żaden ślad rozegrania przez nią meczu – mówi Wierzbicki, który wyjaśnia, że bez takiego związku nie było możliwości rozgrywania spotkań międzynarodowych jako reprezentacja Polski. Bo kontakty międzynarodowe były – już w 1924 roku drużyna Orła Białego wyjechała na kilka spotkań do Rumunii.
– Pewną przeszkodą dla wzrostu popularności rugby była też kwestia reguł. Prawdopodobnie okazywały się zbyt skomplikowane. W przedwojennej prasie znalazłem następującą rzecz – publikacja przepisów hazeny, czeskiej odmiany piłki ręcznej, w którą grały kobiety, zajęła nieco ponad pół strony. Przepisy rugby to… trzy kolejne numery po trzy strony – mówi Wierzbicki, który stwierdza, że prawdopodobnie początkom każdego sportu w Polsce towarzyszyły różne „smaczki”, choć w wielu kwestiach musimy opierać się na dużym prawdopodobieństwie jakiegoś zjawiska.
Według autora książki „Le Rugby” Loyosa van Lee pierwszym Polakiem, o którym wiadomo, że grał w rugby, był Adam Aleksander Sienkiewicz. Jest to o tyle zabawna sytuacja, że autor nazywa go… synem laureata Nagrody Nobla. Co jest niemożliwe. Kuzyn? Bardziej prawdopodobne. Poznańskie Muzeum Literackie Henryka Sienkiewicza opierając się na dostępnych sobie archiwach, mimo dołożonych starań nie było w stanie ustalić, czy autor Trylogii, „Krzyżaków” i „Quo vadis” z racji licznych podróży po Europie zetknął się z rugby, czy wspominał o uprawiającym je Adamie Aleksandrze na łamach prasy lub choćby w listach. Natomiast na podstawie korespondencji, którą prowadził Sienkiewicz, postawiło znak zapytania dotyczący stopnia pokrewieństwa pisarza z polsko-francuskim rugbystą. Sienkiewicz miał siostrzeńca – Adama Aleksandra, ale pisał o nim, że… jest bardzo słabego zdrowia, wątły i chorowity.
Tymczasem pewne jest, że Adam Aleksander Sienkiewicz w dwóch paryskich klubach: Racing Club de France i Olympique dwa razy był mistrzem kraju i dwa razy wicemistrzem. – Opisywany jest mężczyzna rosły i potężny występujący w II linii młyna – mówi Wierzbicki. Sylwetką raczej mocno odbiegał od wielkiego pisarza, który mierzył bowiem jedynie 154 centymetry.
– Myślę, że wspomnienie o kimś takim jak krewny Henryka Sienkiewicza ubarwia historię polskiego rugby. Jednak jak już wspomniałem, wiele spraw historycznych należy traktować na zasadzie prawdopodobieństwa. W przyszłym roku będziemy obchodzić 200-lecie rugby. Nie wykluczam, że z tej okazji może pojawią się źródła świadczące o tym, że wcześniej niż w czasach Adama Aleksandra Sienkiewicza, na przykład w Wielkiej Brytanii, jakiś nasz rodak jednak w rugby grywał – kończy Wierzbicki.
Oba tematy będziemy zgłębiać i jeśli tylko uda się dostać do jakiegokolwiek dokumentu, stosownie to opiszemy.