Przegląd Lig Świata30.01.2023
Tweet
Top 14 - Francja
- W szesnastej kolejce Top 14 sporą niespodziankę sprawił ostatni w tabeli Perpignan, który pokonał 31:24 Stade Français (wicelidera ligowej tabeli). Po pierwszej połowie katalończycy prowadzili 17:14, ale na początku drugiej połowy wykorzystali 20 minut gry w przewadze i powiększyli prowadzenie do statnu 31:14. Potem mieli kłopoty – jeszcze grając w przewadze stracili przyłożenie, a na kwadrans przed końcem stracili z czerwoną kartką George’a Tilsley’a. W końcówce stracili jednak tylko jedno przyłożenie i dzięki temu odnieśli zwycięstwo, bezcenne w walce o utrzymanie. Paryżanom na pewno nie pomogły trzy pudła Jorisa Segondsa z podwyższeń.
- Znakomite widowisko zgotowały kibicom w hicie kolejki Racing 92 i La Rochelle – zacięty mecz, który na korzyść paryżan rozstrzygnął dopiero w doliczonym czasie Finn Russell. Ten sam Russell otworzył wynik spotkania: po dwóch jego karnych w pierwszych paru minutach Racing prowadził 6:0. Nie minął jednak kwadrans gry, gdy zrobiło się 6:14 po dwóch przyłożeniach roszelczyków. Ekipy wymieniały się karnymi i przyłożeniami, ale na koniec pierwszej połowy goście mieli przewagę 12 punktów. Tę stratę Racing odrobił w ciągu pierwszych 20 minut drugiej połowy, a w końcówce ekipy kilkakrotnie zmieniały się na prowadzeniu. Na 10 minut przed końcem Racing zyskał 5 punktów przewagi po drugim w tym meczu przyłożeniu Oliviera Klemenczaka i podwyższeniu Russella, ale niemal natychmiast do remisu doprowadził Antoine Hastoy (zdobył w tym meczu 26 punktów, w tym dwa przyłożenia – spudłował jednak oba podwyższenia po własnych przyłożeniach). Ostatnie słowo należało do Russella – jego karny dał Racingowi zwycięstwo 39:36 (a sam Russell zaliczył w sumie 24 punkty z kopów).
- Na koniec kolejki mieliśmy mecz lidera tabeli, Tuluzy, z obrońcą tytułu mistrzowskiego, Montpellier. W piątej minucie meczu prowadzenie gościom z karnego dał Louis Carbonel i bardzo długo były to jedyne punkty na tablicy wyników. Kolejne pojawiły się pod koniec pierwszej połowy, ale nadal widzowie nie oglądali żadnych przyłożeń – do przerwy Tuluza przegrywała 3:9. Po przerwie znów trzeba było czekać aż kwadrans na punkty, ale tym razem to kibice gospodarzy byli usatysfakcjonowani: tuluzańczycy zdobyli trzy przyłożenia i dorzucili karnego, nie pozwalając sobie na stratę ani jednego punktu (Carbonel dwukrotnie spudłował z karnych), dzięki czemu wygrali z bonusem 23:9. Gwiazdą meczu był młody Włoch Ange Capuozzo, który zdobył dwa przyłożenia – za tydzień zapewne wybiegnie na boisko przeciwko Francji.
Poza tym:
• Lyon był zdecydowanie lepszy od Clermont i wygrał 34:14 (gościom nie pomógł powrót na boisko po ponad rocznej przerwie spowodowanej kontuzją Fidżyjczyka Peceli Yato ani zasiądnięcie na ławce trenerskiej Christophe’a Uriosa, który pierwszy raz prowadził tę drużynę);
• Bajonna pokonała Brive 37:9 (Brive długo nie traciło dużego dystansu do gospodarzy – Baskowie odjechali gościom dopiero w ostatnich 20 minutach, gdy zdobyli trzy przyłożenia);
• Tulon wygrał z Pau 27:17 (cieniem na zwycięstwie ekipy z Lazurowego Wybrzeża położyła się strata przyłożenia na minutę przed upływem czasu, co odebrało gospodarzom bonus ofensywny);
• Castres wygrało 23:18 z Bordeaux Bègles (po kwadransie wicemistrzowie kraju przegrywali 0:12, ale jeszcze w pierwszej połowie odpowiedzieli karnym i dwoma przyłożeniami z podwyższeniami, dzięki czemu wyszli na prowadzenie i nie oddali go już do końca; Bordeaux punktowało tylko z karnych – wszystkie 18 punktów zaliczył Zack Holmes).
- Na czele ligowej tabeli nadal Tuluza, która ponownie odskoczyła rywalom, korzystając z ich porażek. Montpellier znów spadło do dolnej połówki tabeli. Na dnie Perpignan dzięki sensacyjnej wygranej nad Stade Français zmniejszyło dystans do przedostatniego Brive do trzech oczek i bezpośrednie starcie tych dwóch drużyn za tydzień zapowiada się bardzo ciekawie.
- W osiemnastej kolejce Pro D2 mieliśmy starcie na szczycie ligowej tabeli, w którym lider z Oyonnax podejmował wicelidera z Mont-de-Marsan. Goście w tym meczu przerwali długą serię zwycięstw ekipy z Oyonnax i wygrali spotkanie 26:25, wyrywając zwycięstwo rywalom dzięki przyłożeniu z podwyższeniem w jednej z ostatnich akcji meczu (mimo to Oyonnax pozostało liderem z przewagą 14 punktów nad swoim rywalem). W ostatniej chwili zwycięstwo nad Colomiers utracił przedostatni w tabeli beniaminek – Soyaux Angoulême prowadziło z jedną z czołowych drużyn tabeli po przyłożeniu na pięć minut przed końcem, ale potem straciło zawodnika z żółtą kartką, a w ostatniej akcji przyłożenie i ostatecznie przegrało 21:25. W ostatniej chwili także Vannes przegrało z Nevers 22:24 (tu zdecydował rzut karny kończący mecz). Spośród pozostałych spotkań zwraca uwagę zwycięstwo ostatniego w tabeli Massy nad Montauban (21:10), wygrana Agen nad Biarritz (27:17, gospodarze dzięki temu awansowali na trzecie miejsce w lidze) i wysokie zwycięstwo Béziers nad Provence – 44:25 (czerwona kartka dla gracza Provence w pierwszej połowie i dwa przyłożenia portugalskiego skrzydłowego Raffaele Stortiego w końcówce meczu dla zwycięzców – ma na koncie najwięcej przyłożeń w lidze i to pomimo kilkutygodniowej pauzy z powodu kontuzji; przy okazji: kolega Stortiego z reprezentacji, Rodrigo Marta, zdobył dziesiąte przyłożenie w sezonie dla Dax w Nationale).
Premiership - Anglia
- Szesnastą kolejkę Premiership zaczął mecz Sale Sharks z Bath. Dwie drużyny dzieli dość sporo w tabeli ligowej, urządziły jednak piękne widowisko. Zaczęło się ono fatalnie dla gości, którzy już na samym początku spotkania stracili zawodnika z żółtą kartką, a gospodarze niemal natychmiast to wykorzystali. I choć po 10 minutach siły się wyrównały, Sale Sharks szli za ciosem – po 30 minutach mieli na koncie 4 przyłożenia i prowadzili 22:3. Na sam koniec pierwszej połowy i na samym początku drugiej Bath odpowiedziało wreszcie przyłożeniami i zredukowało stratę do pięciu oczek, ale od dalszych postępów powstrzymały tę drużynę kolejne żółte kartki. Na kwadrans przed końcem, gdy Bath znów było w komplecie, wreszcie wyszło na prowadzenie po przyłożeniu Bena Spencera. Sharks grali jednak do końca i w ostatniej akcji meczu zaliczyli swoje piąte przyłożenie, które dało im wygraną 30:27. Emocji pewnie byłoby ciut mniej, gdyby wracający po kontuzji i grający setny mecz dla Sharks Rob du Preez był pewniejszy z kopów z podstawki (spudłował 6 razy, trafił tylko dwukrotnie).
- Sporo emocji było też w meczu lidera ligi z „czerwoną latarnią” ligowej tabeli, czyli Saracens z Bristol Bears. Bears wykorzystali nieobecność w gronie londyńczyków reprezentantów kraju, przeważali na boisku i powoli budowali przewagę – po 50 minutach gry prowadzili 11:0 (a mogli wygrywać wyżej po dwóch akcjach Semiego Radradry). Dopiero wtedy pierwsze punkty w meczu zdobyli gospodarze, ale choć zmniejszyli stratę do czterech punktów, na 5 minut przed końcem znowu przegrywali 10:19. Wtedy jednak zdobyli dwa przyłożenia i choć Alex Goode spudłował oba podwyższenia, Saracens dzięki nim zwyciężyli 20:19.
Poza tym:
• także jednopunktową różnicą zakończył się mecz Leicester Tigers z Northampton Saints – tu było 18:19 (Tigers nie pomógł powrót do gry Anthony’ego Watsona oraz Jaspera Wiese – ten ostatni zresztą uniknął czerwonej kartki po wykręcaniu nogi rywalowi; ostatni mecz w ekipie mistrzów kraju zagrał przed odejściem do Nowej Zelandii Freddie Burns);
• Exeter Chiefs pokonali Gloucester 24:17 (w pierwszej połowie pięć przyłożeń – drużyny wymieniały się nimi na zmianę, jedno z nich zdobył pominięty przez Steve’a Borthwicka Jonny May, a do przerwy Chiefs prowadzili 21:14; po przerwie zupełnie inny obraz meczu – ani jednego przyłożenia, Chiefs powiększyli przewagę dzięki karnemu, a Gloucester uratował w ten sam sposób defensywny punkt bonusowy pod koniec meczu);
• London Irish wygrali w derbach Londynu z Harlequins 42:24 (do gry w ekipie Irish wrócił po kontuzji Henry Arundell, ale gwiazdą drużyny był 21-letni zdobywca hat-tricka, Michael Dykes, który w tym meczu debiutował w Premiership; Quins nie pomogła na pewno absencja kadrowiczów, ale także czerwona kartka w 20. minucie gry – choć już wtedy Irish prowadzili 21:7 – a kres nadziejom na come back położyła żółta kartka Joe’go Marlera na 10 minut przed końcem).
- Warto zwrócić uwagę, że od tej kolejki wprowadzono w Premiership wyświetlanie na stadionach czasu na wykonanie kopów z rzutu karnego i podwyższenia.
- W tabeli nadal na wyraźnym prowadzeniu Saracens, za nimi Sale Sharks, a ci też mają dużą przewagę nad kolejną drużyną. Na trzecie miejsce wrócili po kilku miesiącach Exeter Chiefs, a zepchniętych z tej pozycji po kiepskim okresie Halrequins wyprzedzili także Northampton Saints i Gloucester.
- W Championship trwa niesamowita seria Caldy: kolejne zwycięstwo i kolejny awans w tabeli o jedno miejsce (na siódme). Tym razem w pokonanym polu zostawili czwartą drużynę ligowej tabeli, Bedford Blues (z 21:7 zrobiło się 21:28, ale w końcówce Caldy zdobyło trzy niepodwyższone przyłożenia i wygrało 36:28). Innym wydarzeniem czternastej kolejki była druga porażka w tym sezonie Ealing Trailinders – faworyci rozgrywek ulegli Coventry 19:22, mimo 11-punktowej przewagi po pierwszej połowie. Ta wygrana pozwoliła Coventry odskoczyć od Bedford i umocnić się na trzecim miejscu, ale dystans do prowadzącego Ealing pozostał spory – aż 15 punktów. Niewiele mniej, bo 14 punktów dzieli Coventry od drugich Jersey Reds, którzy dzięki cennemu wyjazdowemu zwycięstwu nad Cornish Pirates 34:25 zmniejszyli swoją stratę do lidera do tylko jednego oczka.
United Rugby Championship - Irlandia, RPA, Szkocja, Walia, Włochy
- Najciekawszym meczem trzynastej kolejki URC miało być spotkanie Ulsteru ze Stormers – drugiej i trzeciej drużyny tabeli. Jednak brakło w nim emocji – na boisku zdecydowanie dominowali gospodarze, którzy do przerwy wygrywali 21:0, a w drugiej połowie kontynuowali powiększanie przewagi, po piątym przyłożeniu będącym efektem przepięknej akcji zakończonej przez Michaela Lowry’ego prowadząc 35:0. Mistrzowie ligi honor odzyskali dopiero w jednej z ostatnich akcji, a ostatecznie Ulster wygrał 35:5. Obie drużyny grały bez reprezentantów kraju, a Stormers straciło w tym spotkaniu Evana Roosa (to był jego pierwszy mecz po kontuzji, a kolejna jest na tyle groźna, że może wyeliminować go z gry do końca sezonu).
- Zmierzyły się też dwie drużyny, które co prawda dalekie były od czołówki ligowej tabeli, ale obie miały ostatnio dobry okres – Benetton podejmował Munster. Włosi zaczęli mecz od prowadzenia po kwadransie 12:0, ale po półgodzinie na prowadzeniu byli już goście. Co prawda przed przerwą dzięki karnemu Benetton zdobył punkt przewagi, ale zaraz po wznowieniu gry stracił dwa przyłożenia, przez 20 minut grał w osłabieniu i ostatecznie przegrał 30:40 (porażka byłaby wyższa gdyby nie czwarte, bonusowe przyłożenie Włochów w ostatniej akcji spotkania). Błysnął pominięty w powołaniach do irlandzkiej kadry Joey Carbery, który zdobył przyłożenie i zaliczył 5 podwyższeń.
- Coraz lepiej sprawują się Scarlets, którzy po fatalnej jesieni teraz zanotowali niezłe występy w Challenge Cup, a w ten weekend pokonali będących aż 11 pozycji wyżej w tabeli Bulls 37:28 – czyżby odrodzenie walijskiej ekipy? Scarlets już po półgodzinie mecz prowadzili 27:7, ale potem przewagę zaczęli tracić i na 20 minut przed końcem spotkania wygrywali już zaledwie 30:28. Bulls mogli wyjść na prowadzenie, ale dwukrotnie w dobrych sytuacjach do kopu z karnych na bramkę wybierali odważniejszą opcję gry, po czym punktów nie zdobywali. Ostatnie słowo należało do Scarlets – przyłożenie zdobyte pod sam koniec meczu. Obie drużyny zaliczyły w tym spotkaniu po cztery przyłożenia, a różnicę zrobiły trzy karne w wykonaniu Sama Costelowa.
Poza tym:
• Dragons nie przenieśli niezłej postawy z pucharów do ligi i ulegli Glasgow Warriors 28:42 (po 7 minutach przegrywali 0:14, po kolejnych 10 minutach wyrównali, ale potem Szkoci zbudowali 21-punktową przewagę, którą gospodarze zdołali nieco zmniejszyć w ostatniej akcji meczu);
• Leinster pokonał inną walijską drużynę, Cardiff 38:14 (zdecydowana dominacja niepokonanych w tym sezonie Irlandczyków, który grali praktycznie bez podstawowej piętnastki, a mimo to prowadzili już 33:0, zanim rywale zdobyli jakiekolwiek punkty);
• po chyba najbardziej emocjonującym meczu kolejki Edynburg przegrał 19:22 z Sale Sharks (Szkoci, z wracającym po kontuzji Hamishem Watsonem, po 20 minutach przegrywali 0:14, jeszcze przed przerwą wyszli na prowadzenie 19:14, ale w drugiej połowie nie zdobyli już ani jednego punktu; w doliczonym czasie gry docisnęli gości do ich linii bramkowej, ale choć byli bliscy przyłożenia, wyniku nie zmienili);
• kompletu irlandzkich zwycięstw dopełnił Connacht, który wygrał z Lions 43:24 (hat-trick łącznika młyna Caolina Blade’a, 13 punktów Jacka Carty’ego, który w ten sposób pobił klubowy rekord wszechczasów – w sumie w karierze uzbierał już dla swojej drużyny 1159 punktów),
• Zebre Parma przegrało z Ospreys 24:28 (Włosi byli bliscy pierwszej wygranej w sezonie – choć po 5 minutach przegrywali 0:14, po 50 wyszli na prowadzenie 24:14 – w ostatnim kwadransie stracili jednak dwa przyłożenia z podwyższeniami; na pocieszenie dopisali do swojego skromnego dorobku dwa punkty bonusowe).
- W tabeli bez rewolucji: na czele nadal niepokonany Leinster, który powiększył przewagę nad drugimi Stormers do 16 punktów. Dalej Ulster, który przeskoczył w tabeli Bulls. Zwraca uwagę postęp w górę tabeli Munsteru, który awansował na szóste miejsce, najwyższe w tym sezonie.
Japan Rugby League One - Japonia
- W Japan Rugby League One najciekawiej zapowiadało się starcie Tokyo Sungoliath ze świetnie radzącym sobie beniaminkiem Mitsubishi Sagahimara Dynaboars. Sungoliath wygrali ten pojedynek bardzo pewnie, 51:13 – wyrównany ten mecz był tylko przez pierwsze 35 minut. Poza tym bardzo ciężką przeprawę mieli obrońcy tytułu Saitama Wild Knights, którzy wygrali z Yokohama Canon Eagles tylko 21:19 dzięki przyłożeniu z podwyższeniem zdobytym w ostatniej akcji meczu (w szóstym zwycięstwie z rzędu mistrzów najbardziej odznaczył się Takuya Yamasawa, po stronie przegranych – Faf de Klerk, który m.in. miał udział w takim nietypowym przyłożeniu). Trudną przeprawę mieli też Kubota Spears, którzy wygrali z BlackRams Tokyo 40:38 (Spears, bez Haruko Kidy, pod koniec meczu stracili prowadzenie; przywrócił im je dzięki kopowi z karnego Bernard Foley, który zdobył w tym meczu z podstawki 20 punktów – ale BlackRams mieli potem jeszcze szansę na odwrócenie wyniku i sprawienie niespodzianki, jednak Matt McGahan spudłował z karnego). Poza tym: Toshiba Brave Lupus Tokyo – Hanazono Kintetsu Liners 60:14 (9 przyłożeń zwycięzców), Kobelco Kobe Steelers – Toyota Verblitz 21:38 (mimo trzech żółtych kartek w końcówce, po których kilka minut Verblitz grało nawet w dwunastkę), Shizuoka BlueRevs – Green Rockets Tokatsu 21:0. W tabeli nadal na czele Sungoliath, Spears i Wild Knights. Cztery punkty straty do czołówki mają Brave Lupus.
Divisão de Honra - Portugalia
- Półmetek rundy zasadniczej mieliśmy w ten weekend w portugalskiej Divisão de Honra – opóźniony o tydzień, bo jednej kolejki w międzyczasie nie rozegrano. Walka jest bardzo wyrównana, na czele tabeli są obrońcy tytułu Belenenses, mistrz z 2019 Agronomia (która pierwszy raz przegrała w ten weekend, z Benfiką), i Dramatico Cascais (kolejne miejsca dzielą tu pojedyncze punkty), a kolejne cztery punkty dalej, ale za to z meczem zaległym do rozegrania jest wicemistrz z dwóch ostatnich sezonów, Direito. W rozgrywkach nie bierze udziału Técnico, mistrz z 2021, którego wiosną ubiegłego roku karnie relegowano z ligi za udział w grze nieuprawnionych zawodników – nie przystąpił jednak też do rozgrywek na niższym poziomie ligowym. Klub uzyskał w sierpniu w portugalskim Trybunale Arbitrażowym ds. Sportu wyrok uchylający decyzje komisji dyscyplinarnej i zarządu FPR, ale mimo to nie został przywrócony do najwyższej klasy rozgrywek. Co więcej, FPR uznało, że działania władz klubu podważały zaufanie do federacji i ukarało trzech ich członków rocznym zawieszeniem. Jest więc impas i wielki konflikt. Obie jego strony zwróciły się do sądu administracyjnego: federacja o anulowanie wyroku TAS, a klub o jego egzekucję i nałożenie kar na członków władz federacji.
Indie
- Dobre wieści z Azji: po zapowiedzi uruchomienia profesjonalnej ligi w Korei Południowej, informacjach o zamiarze uruchomienia w 2024 zawodowej Asia Rugby Grand League i planach przejścia ligi tajwańskiej z półprofesjonalizmu na pełne zawodowstwo, kolejnym krajem z wielkimi ambicjami są Indie. Szef tamtejszej federacji, były reprezentant kraju i gwiazdor Bollywood Rahul Bose zapowiedział uruchomienie zawodowej ligi opartej na franczyzach już w końcu tego roku. Póki co w mistrzostwach Azji Indie grają z Bangladeszem i Nepalem, jednak Bose ma ambicje uczynić z reprezentacji swego kraju jedną z najsilniejszych ekip na kontynencie.
Więcej informacji o rugby w kraju i na świecie przeczytasz na moim blogu „W szponach rugby” [kliknij]