Przegląd Lig Świata01.11.2022
Tweet
Top 14 - Francja
W dziewiątej kolejce Top 14 pod nieobecność reprezentantów kraju szykujących się do międzynarodowej jesieni byliśmy świadkami kilku sporych niespodzianek.
Zdecydowani liderzy ligowej tabeli z Tuluzy pojechali na mecz do Bajonny – stadion Jeana Daugera pozostał jednak niezdobytą twierdzą baskijskiego beniaminka. Bajonna w ciągu pierwszego kwadransa meczu zdobyła dwa przyłożenia i prowadziła 17:0, a pierwszą połowę wygrała 23:3. Goście, będącymi przecież faworytami do zdobycia mistrzostwa kraju, przebudzili się w drugiej połowie, gdy na boisko wszedł Cyril Baille (powrót po długiej kontuzji) i zdobyli trzy przyłożenia – dwa ostatnie z nich padły jednak w ostatnich minutach (trzecie – w ostatniej akcji meczu), za późno by odwrócić losy meczu. Starczyło jedynie do zdobycia bonusa defensywnego – Bajonna wygrała 26:22. Jasne, nieobecność reprezentantów solidnie osłabiła drużynę gości, jednak to i tak bardzo cenne zwycięstwo Basków.
Swoje mecze wygrały też dwie ostatnie drużyny z tabeli. Najlepsza drużyna Europy, La Rochelle, uległa przedostatniemu w lidze Pau 21:38. W pierwszej połowie długo czekaliśmy na punkty, a potem mieliśmy wymianę ciosów: Pau zdobywało przyłożenie, La Rochelle doskakiwało, a dzięki karnemu z końcówki pierwszej połowy Pau prowadziło 17:14. Drugą połowę Pau zaczęło od szybkich dwóch przyłożeń, a roszelczycy odpowiedzieli tylko jednym. Zamiast potem zniwelować 8 punktów straty, pozwolili pod koniec meczu gościom jeszcze powiększyć przewagę dzięki trzem karnym Zacka Henry’ego i przegrali ostatecznie 21:38.
Także i katalońskie Perpignan, dotąd ostatnie w tabeli, sięgnęło po 4 punkty: pokonało Lyon 28:21. Po niespełna 10 minutach wyszło na prowadzenie 3:0 i mimo żółtej kartki pozostało bez strat. Prowadzenia nie oddało zresztą już do końca meczu, choć do końca nie mogło być pewne zwycięstwa. Co prawda tuż przed końcem pierwszej połowy prowadziło 15 punktami, a po kilku minutach gry w drugiej połowie – osiemnastoma, to Lyon dwoma przyłożeniami zmniejszył straty do czterech oczek. W końcówce jednak jego gracze już nie zdołali przedrzeć się przez katalońską obronę, a Tristan Tedder (w sumie 18 punktów, w tym przyłożenie) ustalił dorzucił kolejne trzy oczka dla Perpignan ustalając wynik meczu. Sporo kontrowersji wzbudziła sytuacja z początku meczu, gdy gospodarzom uszedł na sucho (tak w tej sytuacji należy potraktować żółtą kartkę) szarża, która odesłała na HIA Dawita Niniaszwiliego.
Pytanie, czy o niespodziance można mówić w meczu Montpellier ze Stade Français: gospodarze przerwali passę porażek i pokonali nieustannie zwyciężających ostatnio wiceliderów tabeli 23:19 – z drugiej strony jednak to był mecz obrońców tytułu z ekipą, która w poprzednich sezonach okupowała dolne rejony ligowej tabeli. Mistrzowie prowadzili przez cały mecz począwszy od przyłożenia Alexandre’a Bécognée w pierwszych minutach gry, jednak ich przewaga nigdy nie przekroczyła 14 punktów. W ostatnich minutach ekipa z Paryża odrabiała straty, ale w ostatniej akcji poszła w minimalizm: przy prowadzeniu gospodarzy 23:16 miała karnego na połowie rywali. Mogła grać o remis, ale zdecydowała się na kop między słupy, który dał jej defensywny punkt bonusowy.
Spodziewałem się, że Racing 92 będzie miał trudną przeprawę na boisku Brive i faktycznie – było ciekawie. Co prawda Racing dość szybko wyszedł na prowadzenie i nie oddał go już do końca, ale przeżył chwile strachu. Do przerwy prowadził 16:10, w ciągu 20 minut po przerwie zrobiło się 29:17. Potem nadszedł fatalny okres dla gospodarzy – w ciągu dwóch minut stracili dwa przyłożenia i było już 43:17. Zdobywca ostatniego z nich, Antoine Gibert, zobaczył moment później żółtą kartkę i przewagę liczebną briwijczycy zaczęli wykorzystywać: w ciągu ostatnich 10 minut zdobyli trzy przyłożenia i wydawałoby się pewna przewaga paryżan zmniejszyła się do zaledwie pięciu punktów. Jednak choć piłka po ostatnim z nich jeszcze wróciła do gry, Brive nie zdołało zrobić ostatniego kroku. Zwraca uwagę postawa Finna Russella: aż 23 punkty z kopów (4 podwyższenia i 5 karnych). A ozdobą meczu było to przyłożenie paryżan.
Poza tym:
• Castres pokonało Clermont 26:22 (19 punktów dla zwycięzców zdobył Benajmin Udrapilleta, który jednak w tym meczu pierwszy raz w tym sezonie spudłował z kopu z podstawki; w ostatniej akcji Clermont mogło grać o remis, zdecydowało się jednak na kop z karnego, aby zapewnić sobie bonus defensywny; znów świetnie pokazał się Urugwajczyk Santiago Arata czwarty raz w tym sezonie wybranym najlepszym zawodnikiem zespołu, który jednak okupił ten występ kontuzją kciuka i ominą go listopadowe testy reprezentacji);
• na koniec kolejki Bordeaux pokonało Tulon po prawdziwym dreszczowcu 27:26 (drużyny wielokrotnie zmieniały się na prowadzeniu, ostatni raz kilka minut przed końcem po karnym Zacka Holmesa – przed wybiciem 80. minuty gospodarze mieli piłkę w ręku, ale nieoczekiwanie oddali ją rywalom – ci jednak nie wykorzystali ostatniej szansy; znów przyłożeniem zaznaczył na boisku swoją obecność Madosh Tambwe).
Mimo porażki Tuluza utrzymała przewagę nad kolejnymi drużynami w tabeli – jej najgroźniejsi konkurenci także przegrywali (porażki odniosły wszystkie drużyny, które przed tą kolejką były na miejscach od pierwszego do szóstego). W efekcie tabela niezwykle się spłaszczyła – ekipy z miejsc od 3. do 11. mieszczą się na dystansie trzech punktów. Na dno tabeli osunęło się Brive.
W Pro D2 spora niespodzianka: beniaminek spod Paryża, Massy, wygrał trzeci raz tej jesieni, tym razem 23:17 z Mont-de-Marsan czyli czołową drużyną poprzedniego sezonu (od paru tygodni jednak mającą kłopoty). Massy pozostało przedostatnie, a Mont-de-Marsan spada w dolnej połówce tabeli. Na czele ligi Oyonnax, które wygrało z Carcassonne, a wiceliderem jest odradzające się po kilku latach kryzysu Agen – w ten weekend pokonało niedawnego lidera z Vannes 17:3. W czołówce też wciąż inna drużyna z północy, Rouen-Normandie, które tym razem pokonała Basków z Biarritz 12:9 (punkty padały tylko z karnych, a decydujący padł w ostatniej akcji).
Premiership - Anglia
W ósmej kolejce Premiership także mecze bez reprezentantów Anglii i znów tylko cztery – te planowane z udziałem Worcester Warriors oraz Wasps oczywiście zostały odwołane. Tę ostatnią drużynę spotkał w ubiegłym tygodniu nieunikniony los, szczególnie bolesny w przypadku tak utytułowanej marki: RFU ogłosiło wykluczenie drużyny z Coventry z ligi i jej degradację do Championship. Z tabeli ubyła zatem kolejna drużyna i wymazano wyniki meczów z jej udziałem. Pojawiła się jednak nadzieja na dalszą przyszłość – zarządcy klubu zaakceptowali ofertę jego zakupu złożoną przez grupę inwestorów obejmującą m.in. byłych zawodników drużyny (niestety, nieobejmującą drużyny kobiecej). Oczywiście, do finalizacji transakcji droga jeszcze daleka, ale jest światełko w tunelu. W Worcester też wybrano konsorcjum, które miałoby kupić klub, kierowane przez byłego prezesa klubu Jima O’Toole’a.
W piątkowym meczu Gloucesteru z Exeter Chiefs znów błysnął młody reprezentant Walii, Louis Rees-Zammit. Już po paru minutach gry po świetnej kontrze otworzył wynik meczu. Goście co prawda odpowiedzieli i wyszli na prowadzenie, ale wtedy Rees-Zammit znakomicie oszukał Stuarta Hogga i zanotował asystę. Był też w pierwszej połowie o włos od swojego drugiego przyłożenia w tym meczu. Gloucester co prawda do przerwy prowadził tylko 19:17, ale w drugiej połowie odskoczył, w czym udział miał znowu Walijczyk, który zanotował kolejną asystę. Mecz skończył się zwycięstwem Gloucesteru 38:22.
W sobotę mieliśmy derby Londynu między Harlequins i London Irish – pełno emocji okraszonych kontrowersjami na sam koniec. Pierwsza połowa na korzyść Irish: prowadzili 14:0 po dwóch przyłożeniach zdobytych podczas gry w przewadze. Jednak w drugiej połowie Quins zaczęli pogoń: Tommaso Allan zdobył przyłożenie, a Exiles zostali w czternastkę po czerwonej kartce. Mimo osłabienia zaraz potem z powrotem mieli 14 punktów przewagi, ale w ciągu kolejnych minut gospodarze doprowadzili do wyrównania po przyłożeniach Alexa Dombrandta (wracającego po kontuzji) i znowu Allana. Jednak i oni zobaczyli czerwoną kartkę i ostatnie 20 minut obie ekipy grały w 14-osobowych składach. Irish byli bliscy zwycięstwa: po karnym prowadzili 24:21, a w ostatniej akcji meczu, zakończonej przyłożeniem Harlequins sędzia dwukrotnie podjął kontrowersyjne decyzje na korzyść gospodarzy – najpierw nie podyktował karnego dla Irish za atak na zawodnika w powietrzu, a potem podyktował karnego dla Quins za zawalenie młyna, choć to Quins mieli w nim poważne problemy. Efektem był maul autowy i przyłożenie, po którym gospodarze wygrali 26:24.
W meczu na szczycie ligi niepokonani dotąd Saracens grali z Sale Sharks, którzy swoją pierwszą porażkę ponieśli przed tygodniem. W ten weekend musieli pogodzić się z kolejną: londyńczycy kontynuowali swoją passę zwycięstw i wygrali 33:22. Co prawda to goście z Manchesteru dwukrotnie w pierwszej połowie wychodzili na prowadzenie, a przez niemal pół godziny grali z przewagą liczebną (trzy żółte kartki Saracens, na moment zostali na boisku nawet w trzynastkę), jednak pod koniec pierwszej połowy gospodarze zdobyli przewagę punktową i już nie pozwolili sobie jej odebrać. Błyszczał zwłaszcza weteran Alex Goode, który zaliczył pierwsze przyłożenie swojej drużyny, asystę przy ostatnim, które przesądziło o wyniku meczu, a do tego 7 punktów z kopów (a to wszystko przy okazji pobicia klubowego rekordu występów – zagrał dla Saracens 339. raz).
Poza tym Northampton Saints pokonali Bristol Bears 45:31 (zadecydowała świetna pierwsza połowa Saints – cztery przyłożenia Bears w drugiej połowie pozwoliły im tylko zmniejszyć stratę).
W tabeli kolejne zamieszanie wynikające z wymazania wyników Wasps (większość drużyn ma po 6 lub 7 meczów zaliczonych, ale dwie tylko 5 – Gloucester i Newcastle). Przewaga Saracens nad resztą ekip rośnie. Do czołowej czwórki wrócili Harlequins (byli tam w tym sezonie tylko po pierwszej kolejce), coraz niżej osuwają się zaś Bristol Bears.
W Championship bez większych niespodzianek – za taką można uznać jedynie zwycięstwo Richmond nad mającymi ostatnio niezłą passę Bedford Blues. Ci w efekcie spadli z trzeciego na czwarte miejsce, na czym zyskało Coventry. Na dwóch pierwszych miejscach nieodmiennie niepokonane ekipy Ealing Trailfinders (63:33 z Nottingham) i Jersey Reds (27:17 z Hartpury University).
United Rugby Championship - Irlandia, RPA, Szkocja, Walia, Włochy
W siódmej kolejce URC najwięcej uwagi przyciągały spotkania derbowe. To irlandzkie, między Munsterem i Ulsterem, miało niecodzienny przebieg: po pierwszej połowie Ulster prowadził 15:3 mając na koncie trzy przyłożenia i ani jednego podwyższenia. W drugiej połowie belfastczycy nie zdobyli już ani jednego punktu, natomiast Munster gonił wynik. Jack Crowley kopnął dwa karne, a na kwadrans przed końcem Shane Daly zdobył przyłożenie: trafienie w poprzeczkę odebrało jednak Crowley’owi i Munsterowi dwa punkty z podwyższenia i ostateczne to Ulster wygrał 15:14. Trzecie derby Munsteru w tym sezonie i trzecia porażka.
Dwa inne pojedynki wewnątrzkrajowe mieliśmy w Południowej Afryce. W Johannesburgu Lions przegrali z obrońcami tytułu, Stormers, 22:31. Co prawda do przerwy 22:10 prowadzili gospodarze, którzy punktowali głównie z karnych (najpierw Jordana Hendrikse, a gdy ten zobaczył żółtą kartkę – Sanele Nohamby). Jednak w drugiej połowie swój dorobek powiększali już tylko goście, którzy zgarnęli też bonus za cztery przyłożenia. W Pretorii dla odmiany wygrali gospodarze – Lions pokonali Sharks 40:27. Długo w tym meczu nie oglądaliśmy przyłożeń, a Lions wyszli na prowadzenie dzięki karnym Calvina Smitha. Po przerwie to goście wyszli na czoło o jeden punkt, ale potem świetne 10 minut mieli gospodarze: między 65. i 75. minutą zdobyli trzy przyłożenia i wypracowali 20-punktową przewagę, której goście nie byli w stanie już odrobić (choć skończyli mecz przyłożeniem).
Poza tym:
• Ospreys przegrali z Connachtem 19:22 (Walijczycy po 10 minutach prowadzili 12:0, ale 10 minut dobrej gry to było za mało; kluczowy dla losów meczu okazał się drop goal Jacka Carty’ego);
• Scarlets ulegli Leinsterowi 5:35 (Irlandczycy potrzebowali 40 sekund do zdobycia pierwszego przyłożenia; dominacja gości była ewidentna, a jej efektem były m.in. dwa karne przyłożenia w drugiej połowie; paradoksalnie Walijczycy chyba najlepszy okres na boisku mieli, gdy grali w trzynastkę);
• Glasgow Warriors ewidentnie doszli do siebie po chorobowych historiach sprzed tygodnia – pokonali włoski Benetton aż 37:0 (całkowita dominacja Szkotów, ale kiepska skuteczność z kopów; Warriors wzięli rewanż za porażkę w pierwszej rundzie ligowych meczów),
• Dragons rozbili inną włoską ekipę, Zebre Parma, 47:7 (stuprocentowa skuteczność z kopów i 22 punkty Sama Daviesa, do tego pięć przyłożeń jego kolegów z drużyny; to jedyne zwycięstwo Walijczyków w tej kolejce),
• Cardiff przegrał z Edynburgiem 17:25 (choć do przerwy to gospodarze prowadzili 17:15).
W tabeli bez zmian w czołówce – nadal prowadzi Leinster przed Ulsterem oraz Bulls i Stormers. W niższej części tabeli spory awans zanotowali Glasgow Warriors (z 12. na 7. miejsce). Natomiast znów na niemal samo dno tabeli (14. miejsce) spadł irlandzki Munster.
Przedstawiciele ligi przyznają, że rozegranie dwóch zaległych spotkań odwołanych przed tygodniem (Glasgow Warriors i Ulster miały je zagrać w Południowej Afryce) może się nie udać. Ekipy z Europy czekałaby w takim razie ponowna wyprawa na południe, na dodatek prawdopodobnie w terminie zarezerwowanym dla reprezentacji. Co, jeśli spotkania się nie odbędą? Prawdopodobnie walkowery dla Lions i Sharks.
Rugby Europe Super Cup
Zakończyła się faza grupowa Rugby Europe Super Cup. W ostatniej kolejce bez niespodzianek: na zachodzie Lusitanos pokonali Deltę 47:10 (Holendrom nie pomogła krótka ławka i gra w trzynastkę w końcówce), a Iberians wygrali z Devils 29:10 (również i Belgowie przyjechali bez kompletu 23 zawodników). Na wschodzie w gruzińskich derbach Black Lion nie dał żadnych szans Batumi i wygrał 37:0 (w barwach Batumi pierwszy raz w podstawowym składzie Anton Szaszero), a Tel-Aviv Heat pewnie ograł rumuńskich Wolves 55:5 (wygląda na to, że Rumuni nie wzięli rozgrywek na poważnie). Pary półfinałowe: Lusitanos – Tel-Aviv Heat oraz Black Lion – Iberians.
Super6 - Szkocja
W szkockich rozgrywkach Super6 poznaliśmy zwycięzcę. W finale zmierzyli się obrońcy tytułu, Ayrshire Bulls, i trzeci w poprzednim sezonie Watsonians. W fazie zasadniczej obie ekipy wygrały po jednym spośród bezpośrednich pojedynków. Finał rozstrzygnął rywalizację na korzyść ekipy z Edynburga, która wygrała w swoim mieście 43:24. Dla Watsonians to dopiero drugi tytuł w szkockich rozgrywkach w ich historii – poprzednio wygrali Premiership (wówczas jeszcze Super6 nie było) w 1998.
Major League Rugby - USA, Kanada
Potwierdziły się przypuszczenia co do nowego sezonu amerykańskiej Major League Rugby. LA Giltinis i Austin Gilgronis, dwie drużyny należące do Adama Gilchrista, które nie ukończyły poprzedniego sezonu wskutek dyskwalifikacji, w 2023 już w stawce się nie pojawią. Na starcie stanie 12 drużyn, w tym jedna nowa, której jednak jeszcze nie ujawniono (prawdopodobnie chodzi tu o ekipę z Chicago, która byłaby przyporządkowana do konferencji zachodniej).
Grzegorz Bednarczyk
Więcej informacji o rugby w kraju i na świecie przeczytasz na moim blogu „W szponach rugby” [kliknij]