Niespodzianka w finale Ekstraligi, nowy mistrz Polski26.06.2022
TweetW wielkim finale Ekstraligi, broniące tytułu Ogniwo Sopot przegrało z Orkanem Sochaczew 16:17 (10:10). Dla drużyny prowadzonej przez Macieja Brażuka to pierwszy złoty medal w historii klubu. Spotkanie zostało rozegrane na stadionie im. Edwarda Hodury w Sopocie.
W wielkim finale Ekstraligi spotkały się dwa najsilniejsze zespoły po sezonie zasadniczym. Ogniwo Sopot, które miało szansę po raz trzeci z rzędu sięgnąć po tytuł, dzięki zajęciu pierwszego miejsca w ligowej tabeli, miało przywilej gry na własnym boisku. Jednak ambitnie nastawieni gracze Orkana, klubu po raz pierwszy w historii występującego w finale, zapowiadali jednak, że są w stanie zniwelować ten atut.
Udowodnili to już zresztą w sezonie zasadniczym. Pokonali Ogniwo w Sopocie, choć na swoim boisku musieli uznać wyższość rywala. Eksperci większe szanse dawali aktualnym mistrzom Polski, którzy w dodatku mogli znów liczyć na swojego kapitana i lidera Piotra Zeszutka, wracającego do składu po długiej kontuzji. Gracze Orkana zdawali sobie sprawę, że przystępują do tego spotkania w roli „underdoga”, ale jak mówił Dawid Plichta: „choć dla wielu jego kolegów to pierwszy w życiu finał, to dlaczegóż by nie zacząć od razu od zwycięstwa?”.
Orkan zaskoczył gospodarzy
Gracze Orkana zaczęli z dużym animuszem i od początku zepchnęli gospodarzy do defensywy. I już po sześciu minutach wyszli na prowadzenie 7:0! Po sformowaniu maula zdołali wepchnąć piłkę na pole przyłożeń. Pierwsze punkty zanotował Mateusz Pawłowski, a udany kop na słupy dołożył niezawodny Pieter Steenkamp. Namibijczyk zresztą po chwili zdobył trzy punkty z rzutu karnego, powiększając prowadzenie gości.
W 17. minucie byliśmy świadkami dość rzadkiej sytuacji, bowiem przy kolejnym karnym Steenkamp tak długo celebrował kop na słupy, że sędzia Dominik Jastrzębski postanowił ukarać jego zespół i Orkan stracił szansę na kolejne trzy punkty. I to szybko się zemściło, bo po trzech minutach, również dzięki grze formacji młyna, Kakha Kavtaradze zameldował się w polu punktowym, a punkty z podwyższenia zdobył Wojciech Piotrowicz i Ogniwo wróciło do gry po początkowej dominacji zespołu z Sochaczewa.
Kolejne minuty to jednak bardzo wyrównana gra obu drużyn, którym wyraźnie dawał się we znaki panujący upał. Mimo to zawodnicy nie szczędzili sił, by znaleźć luki w obronie rywali. Tyle, że tych nie było już tyle, co na początku.
Ostatnie słowo w pierwszej części gry należało do Ogniwa. Gospodarzom udało się wywalczyć rzut karny na połowie Orkana, który kopem na słupy, na trzy punkty zamienił Piotrowicz i na przerwę zawodnicy schodzili przy wyniku 10:10.
Wielkie emocje w końcówce spotkania
Drugą część gry Ogniwo zaczęło od świetnej gry młynem, czym zmusili Orkana do błędu i wywalczyli rzut karny. Tym razem jednak, już drugi raz w tym meczu, Piotrowicz spudłował i nadal utrzymywał się wynik 10:10. Po chwili jednak reprezentant Polski otrzymał okazję do poprawki, bowiem sędzia Jastrzębski podyktował kolejny rzut karny za nieprawidłową próbę nakrycia kopnięcia i tym razem, choć z dużej odległości, Piotrowicz zdobył trzy punkty. Sopocianie po raz pierwszy w tym meczu wyszli na prowadzenie.
Piotrowicz już kiedyś był bohaterem jednego z finałów Ekstraligi, kiedy świetnym drop kickiem dał Ogniwu tytuł. W drugiej połowie też zaczął pracować na taki tytuł, szczególnie po tym, jak w 53. minucie dokładnie z połowy boiska po raz kolejny trafił między słupy i podwyższył prowadzenie mistrzów Polski do sześciu punktów. Obaj trenerzy zaczęli dokonywać zmian i na ostatnie 20 minut na murawie zameldował się dawno niewidziany Zeszutek, dla którego to spotkanie po wielu miesiącach rehabilitacji, miało bardzo duże znaczenie.
W ostatnich minutach Orkan wyraźnie szukał przyłożenia i dwukrotnie, mając rzut karny, nie próbował kopać na słupy, ale zagrywał w aut. I jak się okazało, przyniosło to efekt! Zawodnicy z Sochaczewa właśnie po takiej akcji rozrzucili obronę Ogniwa bardzo szeroko, a tam na pole punktowe wpadł Michał Kępa i po chwili utonął w objęciach swoich kolegów! Po podwyższeniu Steenkampa Orkan wyszedł na prowadzenie 17:16 i na pięć minut przed końcem meczu szykowała się spora niespodzianka.
Zdawało się, że radość Orkana nie będzie trwała jednak długo, bo gospodarze mieli kolejny rzut karny, a na kop niemal z połowy boiska zdecydował się Piotrowicz. Tym razem się jednak pomylił i Ogniwo musiało nadal gonić wynik.
Zawodnicy prowadzeni przez Macieja Brażuka nie wypuścili jednak zwycięstwa z rąk i utrzymali wynik do końcowego gwizdka, wygrywając w wielkim finale 17:16. Dla Orkana to historyczny triumf w Ekstralidze, natomiast Ogniwo po dwóch kolejnych zwycięstwach musi zadowolić się srebrnymi medalami.
Ogniwo Sopot – Orkan Sochaczew 16:17 (10:10)
Ogniwo: Kakha Kavtaradze 5, Wojciech Piotrowicz 11.
Orkan: Pieter Steenkamp 7, Mateusz Pawłowski 5, Michał Kępa 5.
Biuro Prasowe PZR
Zdjęcia: Daniel Kowalski
Biuro Prasowe PZR
Zdjęcia: Daniel Kowalski