Buczek: Musimy mierzyć się z najlepszymi22.12.2022
Tweet
Grzegorz Buczek: Musimy mierzyć się z najlepszymi
Podsumowanie roku męskiej reprezentacji Polski Rugby XV
Reprezentacja Polski mężczyzn jest po kolejnym zgrupowaniu przed zbliżającymi się meczami w Championship. Awans na ten poziom rozgrywek był dużym sukcesem „Biało-Czerwonych”, o który staraliśmy się od wielu lat. Jak podkreśla jeden z liderów kadry Grzegorz Buczek, przełomowym był mecz z Niemcami, po którym wiara w awans pojawiła się nie tylko wśród samych zawodników, ale także u kibiców.
Jak podsumowałbyś te ostatnich 12 miesięcy? To był przełomowy rok dla kadry?
- Na pewno to był przełom. Awansowaliśmy do Championship, czyli na poziom, na którym nie byliśmy od dawna. To był dobry czas dla naszej reprezentacji, dzięki któremu będziemy grać na najwyższym możliwym poziomie i jest się z czego cieszyć.
O ten awans staraliśmy się od dawna, ale nie wychodziło. Co sprawiło, że tym razem było inaczej?
- Ciężko powiedzieć, dlaczego akurat teraz się udało. Na pewno i trener i zawodnicy - to wszystko zagrało. Kiedy Chris Hitt obejmował kadrę wszyscy się śmiali i spisywali nas na straty. Tak samo było po meczu z Ukrainą, mimo że wygraliśmy, to oprócz nas samych i trenera nikt w nas nie wierzył. Potem zaczęliśmy wygrywać, ponieśliśmy tylko jedną porażkę z Belgią, w spotkaniu, które nam nie wyszło, no i to były decydujące. Nic innego nie zdecydowało, tylko zwycięstwa.
Mecz z Niemcami był kluczowy?
- Wygrana w Gdyni była bardzo ważna, to był przełomowy mecz. Nie byliśmy faworytem, ale to zwycięstwo sprawiło, że kolejne spotkania potoczyły się korzystnie dla nas. W meczu z Litwą byliśmy już tak nastawieni, że każdy z nas był przekonany, że wygramy tyloma przyłożeniami, ile będzie trzeba i zapewnimy sobie ten awans.
Za Wami kolejne grudniowe zgrupowanie, w styczniu kolejne, a później już mecze w Championship. Dla polskiego rugbysty tyle gry to nowość. Nie będzie dokuczało zmęczenie?
- Sezon w Polsce jest bardzo krótki i ja się cieszę, że możemy trenować i się ogrywać. W klubie zresztą też mamy sezon przygotowawczy, gdzie bardzo ciężko trenujemy, więc u nas się to bardzo nie różni. W Lechii Gdańsk nie ma zimowej przerwy. Uważam, że w naszym kraju brakuje gry. Zawodnicy z Wysp są w trakcie sezonu i żeby z nimi konkurować, też musimy być w rytmie meczowym, bo sam fakt, że trenujemy, nic nie da. Musimy poczuć boisko, dlatego w styczniu zaplanowany jest kolejny sparing reprezentacji.
A jakbyś podsumował te sparingi w Walii. To były wartościowe sprawdziany?
- Bardzo dobre spotkania i pozytywne doświadczenie. Całkiem inne, niż te, które moglibyśmy sobie zaserwować w Polsce. To były bardzo szybkie mecze, z dużą ilością czasu płynnej, ciągłej gry, czyli takie, na jakie musimy przygotować w Championship. Tam na pewno będzie podobnie, ale wysiłek będzie zupełnie inny.
Jakie macie oczekiwania wględem rywalizacji w Championship?
- Wiadomo, że na boisko wychodzi się po to, żeby wygrać, choć myślę, że nikt z kibiców nie oczekuje, że nagle pojedziemy do Rumunii i ich ogramy. Musimy zbierać doświadczenie. Nigdy nie zrobimy kroku do przodu, jeśli nie będziemy mierzyć się z najlepszymi. Są jakieś głosy, że po co my tam jedziemy, przecież będziemy przegrywać. To bardzo głupie myślenie, żeby nie powiedzieć dosadniej. Musimy się mierzyć z lepszymi i zobaczyć jak to jest. Musimy wznieść się na wyżyny swoich umiejętności, pójść poziom wyżej. Ciężej trenować, lepiej rozumieć rugby, być lepiej przygotowani taktycznie. A reszta jest do wytrenowania, każdy jest człowiekiem.
Był czas na analizę rywali?
- Na razie skupiamy się tylko na sobie. Musimy zrobić jak największy progres, poprawić się siłowo, „łapać” tlen, unikać indywidualnych błędów. I mecze zweryfikują, na ile nam się to uda.
Jak z kolei podsumowałbyś minioną rundę w Lechii Gdańsk? Wystartowaliście dobrze, ale potem wyniki były w kratkę...
- Trzy mecze przegraliśmy na styku. I choć nie chcę nikogo tłumaczyć, to bylibyśmy w zupełnie innym miejscu, niż teraz. Z Orkanem Sochaczew, Ogniwem Sopot i Master Pharm Rugby Łódź przegrywaliśmy niewielką liczbą punktów. Nie mówię, że to były mecze do wygrania, ale mogły się potoczyć różnie. Do tego z Budowlanymi Lublin przegraliśmy jednym punktem. Jesteśmy tam, gdzie jesteśmy i będzie nam ciężko powalczyć o medale, ale dopóki jest szansa, będziemy robić wszystko, co w naszej mocy. Mamy małe szanse na podium, ale to nie oznacza, że żadne.
Mówi się też, że nadchodzący sezon może być Twoim ostatnim i zakończysz grę w kadrze. To prawda?
- Kończę co roku, bo mam już 36 lat, ale jak kontuzje będą mnie omijały i nadal będę potrzebny drużynie, będę grał dalej. Moja dziewczyna skończyła karierę zawodniczą jako gimnastyczka sportowa i to ona opiekuje się naszym synem, jak ja jestem na zgrupowaniach, a zarazem są prawie na każdym moim meczu, więc to ona jest moim największym wsparciem. Mieszkamy na dwa domy, bo ja gram i pracuje w Gdańsku, a ona z synem mieszkają w Olsztynie, bo tu jest trenerką gimnastyki sportowej. No ale podsumowując, jeżeli zdrowie pozwoli, forma będzie odpowiednia, to zawsze z wielką dumą będę reprezentował Polskę.
Biuro Prasowe PZR
Zdjęcia: Wojciech Szymański